BŁOTNISTE RÓWNINY
Pierwsze, co przychodzi na myśl wkraczając do tej krainy, to błoto – gęste, spowalniające mój marsz i wsysające moje buty. To miejsce jest wilgotne i posępne, z rachitycznymi drzewami, których zwarte listowie skutecznie zatrzymuje większość słonecznych promieni. Woda połyskuje srebrzyście dookoła mnie, rozbryzgując się na mych stopach, gdy niestrudzenie podążałem na wschód. Brzęczenie odległych cykad to narastało, to cichło, towarzysząc mi w podróży. Po nieskończonej walce na klifach, ten nowy obszar sprawiał wrażenie spokojnego, ale to wrażenie zniknęło tak gwałtownie, jak się pojawiło. Coś olbrzymiego i kolczastego gnało przez chaszcze, wydając przy tym przeraźliwy wrzask. Było wściekłe. I bardzo głodne..
Pomimo mego przygotowania na szarżę bestii i tak zwaliła mnie z nóg. Po chwili już była przy mnie, atakując swoimi wielkimi, skórzastymi łapami z olbrzymimi szponami, oraz gryząc zaciekle dziwnie barwnym dziobem. Starałem się jak najlepiej odpowiadać na te ataki, choć mój miecz początkowo jedynie odbijał się od ostrych kolców na plecach stwora, wydając przy tym dziwne dzwonienie. Wreszcie udało mi się jednak trafić w czuły punk, zagłębiając ostrze w piersi stwora. To uderzenie posyła mego przeciwnika na wieczny spoczynek, w fontannie krwi i przy akompaniamencie jego wrzasku. Ledwie wytarłem swój miecz o jego skórę, a już trzy kolejne bestie wychynęły z lasu gnając w mą stronę. Kolejne godziny spędziłem na przerzedzaniu niesłabnącego strumienia tych potworów. Od czasu do czasu przyłączali się do nich ożywieńcy, tym razem pokryci mułem, który nie oszczędzał niczego w tej krainie.
Po odkryciu słabostki ptasich potworów moje wędrówki po błotnistych równinach zdecydowanie zyskały żywsze tępo, chociaż i tak musiałem robić przystanki, aby zbadać gniazda skryte między drzewami. Moje poszukiwania zwabiły do mnie jeszcze więcej wściekłych ptaków, ale też udało mi się dzięki nim znaleźć parę przydatnych przedmiotów. Gdy zaczęło zmierzchać byłem już na obrzeżach bagien, a przede mną rozwierała swą paszczę ciemna grota. Z głębi donosił się ryk fal, rozbijających się o skały. Słone, morskie powietrze było jednak miłą odmianą po zatęchłym, bagnistym powietrzu równin, więc niewiele się zastanawiając wkroczyłem w mrok.